Lekarze w całej Polsce protestują przeciwko decyzji Ministerstwa Zdrowia, które nałożyło na nich obowiązek sprawdzania czy pacjent jest ubezpieczony i ewentualnie jaka refundacja przysługuje na dany lek. Tłumaczą, że są od leczenia i nie będą zajmować się biurokracją. Tym bardziej, że w razie pomyłki lub gdy pacjent przedstawi ,,lewe” zaświadczenie, będą ponosić finansową odpowiedzialność. Medycy przybijają więc na recepty pieczątkę ,,refundacja do decyzji NFZ”, zwalniając się w ten sposób z odpowiedzialności. Ta spada z kolei na apteki, które na szczęście w większości uznają recepty, jednak po drobiazgowym sprawdzeniu ubezpieczenia.
W Nysie nie jest inaczej. Lekarze w zdecydowanej większości przybijają słynne pieczątki, ale zapytani o sprawę, odmawiają komentarza.
- Sprawdzanie ubezpieczenia, kwoty refundacji, to nie jest zadanie aptekarza, ale cóż, idziemy pacjentom na rękę – wzdycha Magdalena Rychlicka, farmaceutka z ,,Apteki Za Grosze”. - Robimy to na własną odpowiedzialność. Sprawdzamy oczywiście ubezpieczenie: może to być legitymacja ZUS, KRUS, legitymacja emeryta lub rencisty. W przypadku, gdy ktoś nie ma wymaganych dokumentów, płaci 100% ceny leku – dodaje pani Magdalena.
W niektórych aptekach pacjenci wypełniają gotowe druki, na których oświadczają, że są ubezpieczeni. Najważniejsze, że wszystkie placówki nie sprawiają większych problemów swym klientom.
Apteki były masowo oblegane pod koniec zeszłego roku. Ludzie, słysząc o prawdopodobnych kłopotach i zamieszaniu, hurtowo wykupywali potrzebne im lekarstwa. Obawiali się, że z początkiem roku będą znacznie droższe, więc woleli zaopatrzyć się w większe ilości.
- Reakcje pacjentów są różne. Niektórzy przyjmują to ze spokojem. Większość jednak jest zbulwersowana całą sprawą – mówi Iwona Kokoszka, pracownica apteki ,,Centrum”. - Narzekają na rząd, ministra zdrowia, NFZ, część obwinia także lekarzy biorących udział w ,,procesie pieczątkowym”. Całe zamieszanie odbija się, jak zawsze, na zwykłych, szarych ludziach – mówi smutno pani Iwona.
To prawda, a bałagan z refundacjami najbardziej dotyka pacjentów zmuszonych do zakupów dużych ilości leków – osób starszych, emerytów i rencistów. Szczególnie tuż po Nowym Roku, gdy chaos był jeszcze większy, a lekarze i farmaceuci nie wiedzieli do końca jak postępować. Poza tym wiele leków podrożało, wbrew obietnicom Ministerstwa Zdrowia.
- Co za bałagan, to możliwe tylko w tym kraju – kiwa głową pan Władysław, robiący zakupy w jednej z aptek. - Znając życie, wszystko rozejdzie się po kościach i nikt za całą sytuację nie poniesie odpowiedzialności – z rozgoryczeniem kończy mężczyzna.