Początek rozgrywek jest fatalny dla akademików. Zanotowali oni najgorszy start w historii nyskiego klubu. Apetyty przed meczem z innym zespołem z dolnych rejonów tabeli, Avią Świdnik - były wielkie. ASPS również w obecnym sezonie nie zachwyca. Bilans spotkań między tymi zespołami na hali przy ul. Głuchołaskiej w ostatnich latach jest zdecydowanie korzystniejszy dla Avi, która zawsze była dla nas nieprzyjemnym przeciwnikiem.
Tak było i tym razem. Walka punkt za punkt, wyrównane sety i nerwowe końcówki, w których Świdniczanie okazali się lepsi. Taktyczna zagrywka gości, dobry blok i więcej opanowania, przyniosły niespodziewany sukces w postaci trzech zainkasowanych punktów przez podopiecznych trenera Krzysztofa Lemieszka, który bardzo się cieszył z wygranej.
W zgoła odmiennym nastroju był trener akademików. Roman Palacz, który choć znany jest z dobrej pracy z młodzieżą, w tym sezonie jeszcze nie wyciągnął całego potencjału z drużyny, w której średnia wieku zawodników to zaledwie 23 lata. Martwi słaba odporność psychiczna siatkarzy. W 3 secie AZS prowadził 17:14, a potem nie wykorzystał piłki setowej, co srodze się na nim zemściło.
W Nysie nikt nie zamierza godzić się z losem i drużyna na pewno będzie walczyć o utrzymanie się w stawce I-ligowców. Mają w tym pomóc zapowiadane przez działaczy transfery. Będzie na to dobra okazja już w tym tygodniu. AZS PWSZ Nysa w 7 kolejce pauzuje, więc będzie więcej czasu na załatwienie formalności i treningi.
Niespodziewanym liderem rozgrywek jest Fart Kielce. Tuż za nim znajduje się ekipa Orła Międzyrzecz oraz Joker Piła. Nysa do przedostatniego w tabeli Energetyka Jaworzno traci już pięć punktów. Wygląda na to, że niedługo w klubie może dojść do trzęsienia ziemi.