ICE to skrót od angielskiego zwrotu “in case of emergency“, czyli „w razie wypadku”. Kilka lat temu, brytyjski ratownik medyczny, Bob Brotchie, wymyślił sposób na zdobywanie ważnych informacji na temat osób poszkodowanych w wypadkach. Wystarczy, że każdy z nas w swoim telefonie komórkowym wskaże osobę, która w razie nieszczęśliwego zdarzenia będzie mogła udzielić ratownikom informacji o stanie naszego zdrowia, grupie krwi itp. W praktyce należy dodać do numerów w telefonie komórkowym kontakt np. o nazwie „ICE – żona”. Kampania informacyjna na temat numeru ICE ruszyła w Anglii w 2005 roku.
Do Polski idea ta dotarła zaledwie kilkanaście miesięcy temu i niestety nie udało się jej skutecznie rozpowszechnić. Potwierdza to nasza sonda, którą przeprowadziliśmy 5 listopada wśród 100 przypadkowych mieszkańców Nysy. Okazało się, że tylko 7 osób miało w komórce numer ICE, a zaledwie 17 osób wiedziało o takim sposobie zbierania informacji przez ratowników medycznych, policjantów, czy inne osoby interweniujące w razie wypadku. 4 starsze osoby w ogóle nie posiadały telefonu komórkowego, a 59 osób nie znało swojej grupy krwi. Ludzie często zapominają, że kiedy dochodzi do nagłego wypadku, liczy się każda minuta. Zdarzają się sytuacje, kiedy ratownikom i lekarzom trudno jest szybko ustalić przyczynę stanu, w jakim znajduje się osoba poszkodowana. Brak danych osobowych powoduje, że często rodzina ofiary przez wiele godzin nie zdaje sobie sprawy, że ich bliski uległ wypadkowi i przebywa w szpitalu. Ideą powstania ICE było ułatwienie komunikacji pomiędzy służbami, a bliskimi ofiar wypadku. – W nagłych wypadkach praktycznie nie mamy możliwości telefonicznego kontaktu z bliskimi poszkodowanych. W pierwszej kolejności musimy opierać się na własnej ocenie stanu zdrowia pacjenta – powiedział nam jeden z nyskich ratowników medycznych. - Pomysł z numerem ICE jest bardzo dobry. Może się sprawdzić w niegroźnych chorobach, związanych szczególnie z osobami starszymi, z którymi czasem trudno nam się komunikować. Na pewno przyda się też funkcjonariuszom policji na miejscu wypadku.
Nasz rozmówca obawia się jednak, że minie wiele czasu, zanim numer przyjmie się w Polsce. - Na razie społeczeństwo wciąż mało wie, choćby o udzielaniu pierwszej pomocy – dodaje. Jeżeli kogoś nie przekonuje idea numeru ICE, jest także inny sposób na zwiększenie swoich szans w razie wypadku. Można kupić i nosić przy sobie tzw. „Krew kartę” identyfikującą naszą grupę krwi. Jej dystrybucją zajmuje się m.in. Polski Czerwony Krzyż.