Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Nysa
Szlakiem polowań na czarownice

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Czy historia polowań na czarownice może stanowić element promocji Nysy? Słynny piec do palenia oskarżonych figuruje w światowych publikacjach, a nawet grach komputerowych. Urzędnicy postanowili skorzystać z tej czarnej karty historii miasta.

Czarownice kojarzą się najczęściej z dość nietypowym wyglądem, tajemniczymi ziołami i specyficznym poczuciem humoru, często mylonym ze złośliwością. Podobno mieszkają w domach na kurzych łapkach razem z czarnym kotem. Ich najczęstszym środkiem lokomocji jest latająca miotła.

Rzeczywistość historyczna nie odpowiadała jednak fikcji literackiej.

Na Śląsku najgłośniejsze procesy czarownic odbywały się w XVII wieku. Po przetoczeniu się przez Nysę wojny trzydziestoletniej zostały tylko zgliszcza i groby. Ocalała połowa mieszkańców. Miasto na szczęście podniosło się z ruin dość szybko. Jednak niedługo po tym ogarnęła je ponownie panika. Tym razem dotyczyła ona… diabła i jego pomocników. Część historyków twierdzi, że był to efekt frustracji społeczeństwa, które gnębione przez głód, konflikty zbrojne i epidemie szukało kozła ofiarnego. I znalazło – czarownice. W księstwie nyskim z tego powodu życie straciło wiele kobiet, dziewcząt i dzieci.

Makabra śledztwa

Mało było trzeba, aby zostać posądzoną o czary. Wystarczyło zbieranie ziół, brak mleka u krów sąsiada czy nawet popatrzenie się krzywo na innego człowieka, co mogło zostać potraktowane jako rzucenie złego uroku. Donosiciel mógł liczyć na nagrodę, wydzieloną z majątku czarownicy. Zgodnie bowiem z obowiązującym w księstwie nyskim prawem cały majątek oskarżonej konfiskowano i rozdzielano. I tak 20 września 1639 roku spalenie 11 czarownic przyniosło 425 talarów! Z tej kwoty lwia część przypadała biskupowi wrocławskiemu (352 talarów), wójtowi (18 talarów) i sędziom (także 18 talarów). Resztę rozdzielono pomiędzy burmistrza, radę miejską pisarza i sługę miejskiego.

Oskarżoną poddawano badaniom, które miały sprawdzić jej stopień konszachtów z diabłem. Obrazowo opisał to Tomasz Menghini w dziele „Praktyka urzędu Świętej Inkwizycji czyli Święty Arsenał”, dedykowanym papieżowi Innocentemu XII: „…oskarżonego wprowadza się do izby tortur, gdzie najprzewielebniejszy biskup i czcigodny ojciec inkwizytor jeszcze raz go zapytują. Jeśli się nie przyzna, rozbiera się go i rozpoczyna tortury...”. Gama sposobów na zadawanie cierpienia była przeogromna. Stosowano ostre narzędzia, wymyślne urządzenia do rozciągania ciała czy ściskania kończyn. Przy metodzie wody używano wiaderek. Polegała ona na tym, że potencjalną czarownicę rozciągano za ręce i nogi na stole. W usta wtykano kilkulitrowy lejek i wlewano przezeń wodę do gardła. Przełykana powodowała straszliwe cierpienia, przemieszczając się pod naciągniętą do granic możliwości skórą. Podczas tortur nieustannie wzywano podejrzaną o przyznanie się do służenia diabłu i spółkowania z nim.

Testy na czarownicę

Wykonywano również testy, mające dowodzić słuszności oskarżenia o czary. Do najpopularniejszych należały: próba wody, próba igły i próba ognia. W przypadku pierwszej, związaną oskarżoną wrzucano do wody. Jeśli się utopiła, był to dowód, że czarownicą nie była. Sądzono bowiem, że woda nie chce przyjąć diabelskich wspólniczek. Niestety nie brano pod uwagę panującej wówczas mody - noszone w dużej ilości halki i spódnica bardzo często działały jak koło ratunkowe, napełniając się powietrzem. Próba igły rozpoczynała się od ogolenia głowy. Następnie nagie kobiety oglądano dokładnie w poszukiwaniu znamion. Później nakłuwano je, by sprawdzić czy popłynie z nich krew. Jeśli kat posługiwał się tępą igłą lub wbił ją zbyt płytko, to oczywiście się ona nie pojawiała. Był to dowód, że oskarżona utrzymywała kontakty z siłami nieczystymi. Jeżeli zaś chodzi o próbę ognia to brak dowodów świadczących o tym, że stosowano ją także w Nysie, lecz ze względu na jej popularność w całej Europie, jest to wysoce prawdopodobne. Przy tej próbie o winie oskarżonej decydował czas gojenia się ran po oparzeniach zadanych np. rozżarzonym prętem. Uważano, że rany czarownic goją się wolniej.

Przerażający wynalazek

W Nysie polowania na czarownice rozpoczęły się w 1649 roku. Do 1651 spalono 27 kobiet. Dane te mogą być jednak niepełne, gdyż historycy opierają się tylko na udokumentowanych procesach. Eskalacja nastąpiła w okresie 1651 – 1652, kiedy już 250 kobiet poniosło śmierć. Po pierwszej „masowej egzekucji” biskup wrocławski Karol Ferdynand Waza wydał zgodę na budowę specjalnego pieca, który miał za zadanie zmniejszyć koszty i uczynić egzekucje bezpieczniejszymi dla gawiedzi i dobytku mieszczan. Nadzór nad jego powstaniem sprawował Franciszek Zacher. Piec usytuowany był w pobliżu gmachu sądu, niedaleko wieży wrocławskiej. Źródła nie są zgodne, czy palono w nim żywcem czy po wcześniejszym uduszeniu ofiary. Los ten spotkał w ciągu dziewięciu lat ponad tysiąc kobiet, młodych dziewcząt czy wręcz dzieci - w tym jedną dwuletnią dziewczynkę. Powstanie tego pieca jest ewenementem na skalę światową. Rozpisują się o nim historycy z Anglii, Niemiec, Stanów Zjednoczonych i innych krajów.

Polowanie na czarownice zakończyło się nagle. W czasie zeznań oskarżone podały nazwisko biskupiego spowiednika jako jednego ze swych wspólników. Dopiero wtedy zorientowano się, jaką wartość mają zeznania wymuszone torturami. Zaraz potem cesarz wydał zakaz prowadzenia procesów o czary.

Zainteresowanie mrocznymi dziejami

Obecnie wiele miejscowości wykorzystuje w promocji miasta ciemne karty swojej historii. W Edynburgu, oprócz zwiedzania miasta śladami duchów i czarownic, można przejść się drogą kaźni Williama Wallace’a. W Paryżu istnieje możliwość zwiedzenia katakumb, znajdujących się pod miastem. W Polsce z kolei, nie szukając daleko, Ziębice stały się sławne również dzięki mieszkającemu tam kanibalowi. Starostwo nyskie postanowiło wykorzystać procesy czarownic i wytyczyć ścieżki rowerowe w ramach projektu „Szlakiem czarownic po pograniczu polsko – czeskim”.

Trzy lata temu nasi południowi sąsiedzi wybudowali ścieżki rowerowe i oznakowali trasy, które miały prowadzić szlakiem czarownic. Lecz tylko razem z polskim partnerem mieli szansę na uzyskanie funduszy z Unii Europejskiej. I tutaj rozpoczęły się poszukiwania odpowiedniego partnera do przedłużenia trasy po stronie polskiej miasta. Zarząd powiatu nyskiego dwa razy obiecywał Czechom przystąpienie do projektu. Na rodzimym podwórku wzbudzał on wiele kontrowersji. Ostatecznie jednak pomysł przegłosowano na sesji rady powiatu, a 12 maja ustalano miejsca, w których zostaną umieszczone trzy tablice dotyczące szlaku czarownic. Na wytyczenie trasy, stworzenie specjalnej ekspozycji o historii czarownic w muzeum w Nysie i remont odpowiednich pomieszczeń starostwo powiatowe wspólnie z czeskimi partnerami - miastem Szumperk oraz Stowarzyszeniem Ruchu Turystycznego Jeseniky z Szumperka - otrzyma 476 500 euro.

Którędy na rowerach?

Szlak czarownic biegnie od strony czeskiej z miejscowości Mohelnice przez Sumperk, Jesenik, Zlote Hory do Głuchołaz, Nysy, Otmuchowa i Paczkowa, gdzie kończy się przed Domem Kata. Miejsca te wybrano nie bez powodu. W Głuchołazach i na Górze Szubienicznej zakopywano prochy spalonych osób. Z kolei z Jarnołtówka pochodziła jedna z ofiar nyskiego pieca do palenia czarownic. W Nysie szlak przebiega w okolicach rynku, wzdłuż drogi wyjazdowej w kierunku Regulic oraz przez Wierzbięcice - wieś, która zasłynęła jako opętana przez diabła. Kazimierz Staszków, znawca historii regionu, uczestniczył w przygotowaniach trasy. Jego zdaniem to szlak upamiętniający jedną z największych zbrodni w historii ludzkości. Na trasie turyści znajdą nie tylko tablice informacyjne z opisem wydarzeń, lecz również krzyże pokutne.

Oficjalne otwarcie szlaku zbiegnie się w czasie z otwarciem ekspozycji w nyskim muzeum w październiku. Wówczas również gotowy będzie przewodnik po szlaku i mapa rowerowa.


AW



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Niedziela 19 maja 2024
Imieniny
Celestyny, Iwony, Piotra

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl